środa, 30 grudnia 2015

Słodki?

"Kaing-ba" to ponoć słowo, które uprowadzony malec najczęściej wypowiadał, nie mogąc się porozumieć ze swoim nowym otoczeniem. Chińskie "krzaczki" wykaligrafowane w certyfikacie z Petersburga wyglądają tak:
 Mój uczony kolega-poliglota, Artur S., wyjaśnił mi, że czyta się je "gan1ba2" (cyfry to odpowiednie tony), przy czym "gan" oznacza 'słodki', a "ba" ma różne znaczenia, np.'pochodzić', 'przerysowany', 'grubasek'. Taka interpretacja zgadzałaby się z tym, co twierdził sam Kaing-ba - że jego nazwisko oznacza 'słodziutki'. Mój Ojciec natomiast uważał, że znaczy to 'czarny', ale nie wiem, skąd mu się wzięło takie przekonanie.
Wiosną tego roku moja przyjaciółka Ewa i jej mąż wyprawili się do Chin i przywieźli mi stamtąd owe znaki wyrysowane w dużym powiększeniu na papierze ryżowym przez zawodową kaligrafkę. Oprawiłam je i powiesiłam na ścianie - prezentują się bardzo efektownie.
Znaki są tu w odwrotnej kolejności niż w certyfikacie - pewnie dlatego, że tam były zapisane od prawej do lewej strony, a współczesna kaligrafka, nastawiona na zachodnich turystów, posłużyła się zapisem od lewej do prawej. Tak myślę.
Jeśli istotnie mandżurski malec usiłował zakomunikować swoim nowym opiekunom, jak ma na imię lub jak go nazywano w rodzinnym domu, i jeśli naprawdę wołano nań "słodziutki" albo "słodki grubasek", to znaczy, że chyba był dzieckiem kochanym i uroczym. Może dlatego bezdzietne rosyjskie małżeństwo zapragnęło go zabrać ze sobą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz