Dopiero niedawno w pełni do mnie dotarło, że gdyby na początku 1904 roku nie wybuchła wojna rosyjsko-japońska, nigdy nie przyszłabym na świat. Oczywiście każde połączenie plemnika z komórką jajową jest rezultatem jakiegoś splotu okoliczności, ale to, które dało początek egzystencji mojego Ojca, a w konsekwencji i mojej, było doprawdy szczególne. Bowiem mój Dziadek, późniejszy ksiądz Kaingba, w czasie tej wojny, jako mały chłopczyk, został zabrany z ojczystej Mandżurii przez rosyjskiego oficera nazwiskiem (prawdopodobnie) Bilajewicz lub Bilajew i wskutek tego żywot jego potoczył się zupełnie inaczej, niż powinien. Od wielu lat próbuję sama sobie opowiedzieć tę historię, ale dopiero teraz, gdy weszłam w siódmą dekadę własnego życia, uznałam, że trzeba ją upowszechnić. Blog ma być tylko narzędziem w większym przedsięwzięciu wspomnieniowo-dokumentalistycznym, które powinno zaowocować książką. I wcale nie jest powiedziane, że to Kaingba będzie jej głównym bohaterem. Tak naprawdę bowiem najbardziej pragnę utrwalić opowieść o mojej Babci, Helenie Kraskowskiej, której pod koniec lat 20. XX wieku, w Bydgoszczy, przytrafiło się mieć romans z młodym księdzem i w dodatku Azjatą, zajść z nim w ciążę i urodzić nieślubne dziecko - Zbigniewa, mojego Ojca.
Z niecierpliwością będę czekała na książkę, bardzo ciekawa historia.
OdpowiedzUsuń