Kolejny ślad cudzego spotkania z księdzem Kaingbą w
Wiżnicy znalazłam, ku memu zdziwieniu, w katolickim tygodniku "Slovenski
gospodar" (z 16 sierpnia 1933 roku), wydawanym w latach 1867-1941 w
Mariborze.
Notatka nosi tytuł „Japonec – katoliški župnik v
Bukovini”, a przetłumaczyła ją dla mnie Staszka Kostić, niezrównana lektorka
języka serbskiego w Instytucie Filologii Słowiańskiej UAM.
Japończyk – katolicki ksiądz w Bukowinie
Na pogórzu Karpat w Bukowinie, 4 godziny jazdy
pociągiem od dużego miasta Czerniowiec, znajduje się miejscowość Wyżnica. W tym
miasteczku księdzem katolickim jest Japończyk, który nazywa się Kaing-Ba. Skąd
ten mężczyzna wziął się jako katolicki ksiądz w tamtej okolicy? Dziwna i
interesująca jest jego historia. On sam chętnie ją opowiada. Jeśli ktoś go
odwiedzi w plebanii, w której sam mieszka, przybyszowi ukaże się nieduża, żwawa
postać księdza o wyraźnie mongolskich rysach: czarne, żywe oczy, ciemno-rumiana
karnacja, mały prosty nos i niczym węgiel czarne włosy. I ksiądz Kaing-Ba
chętnie opowiada przybyszowi historię swojego życia. W roku 1905, w czasach
rosyjsko-japońskiej wojny, mieszkał w Mukden, znanym mieście w Mandżurii. Jego
ojciec był rolnikiem i miał dom na końcu miasta. W tym domu we wspomnianym roku
mieszkał pewien rosyjski oficer ze swoją żoną. Kiedy oficer wraz z żoną
wyjeżdał do Rosji, trzyletni wówczas Kaing-Ba pobiegł za nim na dworzec. Jeden
z rosyjskich żołnierzy wziął go na ręce i podał wspomnianemu rosyjskiemu
oficerowi. Z nim i jego żoną, która nie miała dzieci, przyjechał młody Kaing-Ba
do Rosji, najpierw do Mohylewa, a potem do Kamieńca Podolskiego, gdzie zaczął
się nim interesować książę Ghika z Besarabii, który miał za żonę pewną Polkę.
Za pośrednictwem katolickiego księdza dr Mańkowskiego, który później został
arcybiskupem, Kaing-Ba dostał się do katolickiej szkoły w Krakowie. W wieku 10
lat został ochrzczony i na imię dostał Józef. W Krakowie ukończył liceum i
studia teologiczne oraz przyjął święcenia na katolickiego duchownego. Oprócz
języka polskiego, nauczył się jeszcze francuskiego, angielskiego i
niemieckiego. Swój język japoński całkowicie zapomniał. O swoich starszych
braciach nigdy więcej nie słyszał. I tak Japończyk z Mandżurii został pasterzem
katolickich dusz na Bukowinie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz