niedziela, 27 grudnia 2015

Wiżnica, relacja druga


Kolejny ślad cudzego spotkania z księdzem Kaingbą w Wiżnicy znalazłam, ku memu zdziwieniu, w katolickim tygodniku "Slovenski gospodar" (z 16 sierpnia 1933 roku), wydawanym w latach 1867-1941 w Mariborze.
Notatka nosi tytuł „Japonec – katoliški župnik v Bukovini”, a przetłumaczyła ją dla mnie Staszka Kostić, niezrównana lektorka języka serbskiego w Instytucie Filologii Słowiańskiej UAM.

Japończyk – katolicki ksiądz w Bukowinie

Na pogórzu Karpat w Bukowinie, 4 godziny jazdy pociągiem od dużego miasta Czerniowiec, znajduje się miejscowość Wyżnica. W tym miasteczku księdzem katolickim jest Japończyk, który nazywa się Kaing-Ba. Skąd ten mężczyzna wziął się jako katolicki ksiądz w tamtej okolicy? Dziwna i interesująca jest jego historia. On sam chętnie ją opowiada. Jeśli ktoś go odwiedzi w plebanii, w której sam mieszka, przybyszowi ukaże się nieduża, żwawa postać księdza o wyraźnie mongolskich rysach: czarne, żywe oczy, ciemno-rumiana karnacja, mały prosty nos i niczym węgiel czarne włosy. I ksiądz Kaing-Ba chętnie opowiada przybyszowi historię swojego życia. W roku 1905, w czasach rosyjsko-japońskiej wojny, mieszkał w Mukden, znanym mieście w Mandżurii. Jego ojciec był rolnikiem i miał dom na końcu miasta. W tym domu we wspomnianym roku mieszkał pewien rosyjski oficer ze swoją żoną. Kiedy oficer wraz z żoną wyjeżdał do Rosji, trzyletni wówczas Kaing-Ba pobiegł za nim na dworzec. Jeden z rosyjskich żołnierzy wziął go na ręce i podał wspomnianemu rosyjskiemu oficerowi. Z nim i jego żoną, która nie miała dzieci, przyjechał młody Kaing-Ba do Rosji, najpierw do Mohylewa, a potem do Kamieńca Podolskiego, gdzie zaczął się nim interesować książę Ghika z Besarabii, który miał za żonę pewną Polkę. Za pośrednictwem katolickiego księdza dr Mańkowskiego, który później został arcybiskupem, Kaing-Ba dostał się do katolickiej szkoły w Krakowie. W wieku 10 lat został ochrzczony i na imię dostał Józef. W Krakowie ukończył liceum i studia teologiczne oraz przyjął święcenia na katolickiego duchownego. Oprócz języka polskiego, nauczył się jeszcze francuskiego, angielskiego i niemieckiego. Swój język japoński całkowicie zapomniał. O swoich starszych braciach nigdy więcej nie słyszał. I tak Japończyk z Mandżurii został pasterzem katolickich dusz na Bukowinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz