Spokojne życie, jakie toczyło się w Morawinie, ilustrują zdjęcia zawarte w kolejnym albumie fotograficznym, którego okładkę z widokiem plebanii tu reprodukuję. Jest on oprawiony w szare płótno, a obrazek namalował chyba sam ksiądz Kaingba, bo któżby inny? Stylistycznie nawiązuje ten obrazek do twórczości Bronisławy Rychter-Janowskiej (1868-1954), popularnej w epoce Młodej Polski i w międzywojniu "malarki dworków", w młodości zaręczonej z Ludwikiem Solskim.
Na zdjęciach z tego albumu nie ma, rzecz jasna, Heli, jest za to sporo ujęć z Dziadkiem - na jednym został uchwycony w momencie, gdy fotografował ze statywu dwie inne osoby.
Oba albumy mają sporo cech wspólnych. Na przykład ustawienia postaci i sceneria, w jakiej są fotografowane. Prawie zawsze są to scenki ogrodowo-spacerowe, towarzyskie, leżakowo-wypoczynkowe. Na kilku zdjęciach pojawia się ta sama para małżeńska, która tyle razy towarzyszyła Helenie w Wiżnicy - tu widać po nich upływ lat (choć wciąż dobrze się trzymają), a pozuje z nimi mój Dziadek. Ogrody były dla niego czymś bardzo ważnym, chętnie zajmował się pielęgnowaniem roślin, a z kwiatów najbardziej lubił hodować róże. Moje ostatnie z Nim spotkanie też było wśród róż...
Ale najbardziej obfotografowany jest w tym albumie gładkowłosy jamnik Czaruś - pupil Dziadka i pani Łepkowskiej. Noszony na rękach, trzymany na kolanach, tulony. Włazi do wiklinowego koszyka, rozsiada się na elegancko nakrytym do posiłku stole, staje słupka niczym piesek preriowy czy surykatka i - jak to jamnik - doskonale wie, że w zasadzie wszystko mu wolno. Ponoć tych jamników w życiu Dziadka było kilka i wszystkie nosiły to samo imię.
Ja też miałam w życiu dwa jamniki, ale szorstkowłose. I też było im wszystko wolno.
W związku z tym zdjęciem chciałabym natomiast zwrócić uwagę na inny szczegół - buty księdza Kaingby. Rzuca się w oczy, że są o parę rozmiarów na niego za duże, widocznie nie miał wtedy innych. Podobno nosił obuwie w rozmiarze 36. Jeden z braci pani Łepkowskiej, który po wojnie nie wrócił do Polski i zamieszkał na stałe w Anglii, przysyłał mu czasem trzewiki, które na niego pasowały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz