Ten dom na Dębcu, w którym zamieszkały Anastazja, Klara, Truda i Hela z synkiem, był wówczas nowiutki - w trójkątnym frontoniku pod dachem widnieje rok budowy: 1930. Dziś stoi przy ulicy Opolskiej, wówczas była to ulica Świerczewska. Zajmowany przez nie lokal na drugim piętrze musiały dzielić z jeszcze jedną rodziną, ale stosunki sąsiedzkie w całej kamienicy były bardzo przyjazne, do tego stopnia, że gdy na początku lat 60. Klara i Hela przeprowadziły się na wildecką ulicę Kosińskiego (znów jeden duży pokój, wspólna kuchnia i łazienka), to owa rodzina przeprowadziła się razem z nimi. Na sporym podwórku toczyło się życie towarzyskie, a pobliska Dębina była celem spacerów.
Nie wiem dokładnie, co porabiał mój Dziadek zaraz po opuszczeniu Raczkowa. Podobno, tak jak w Bydgoszczy, odbyło się to w aurze skandalu. Podobno - tak głosi rodzinna plotka - czas jakiś ukrywał się "w cywilu" właśnie tu na Dębcu, gdzie, znów podobno, odnaleźli go jacyś księża-wysłannicy i, jak wynika z listu ks. Leńki, sprowadzili na łono Kościoła. Jeśli to prawda, był to jedyny okres, który Hela, on i ich syn spędzili razem. Moje własne dzieciństwo jest silnie związane z tą kamienicą, z jej mieszkańcami, ze stacją kolejową Poznań-Dębiec, z cmentarzem Bożego Ciała na ulicy Bluszczowej, gdzie wtedy pochowana była tylko prababcia Anastazja, a teraz w tym samym grobie spoczywają jeszcze Hela, mój Ojciec i moja Mama. Tak jak Ojciec w czasach swego dzieciństwa, ja też chodziłam z Helą i Klarą do Dębiny, tak jak on bawiłam się na podwórku pod dużym drzewem o rozdwojonym pniu, sypiałam na tych samych żelaznych łóżkach z mosiężnymi gałkami (dziś stoją w naszym wiejskim domku letnim), przy tej samej dębowej szafie i szyfonierce. Gdy piszę te słowa, mam nad głową ścienny drewniany zegar z wahadłem, którego głośne tykanie i wybijanie godzin odmierzało tam czas. Niestety już nie chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz