piątek, 15 stycznia 2016

List księdza Kaing-by do Wizytatora

We wrześniu 1928 roku ksiądz Kaing-ba wystąpił ze Zgromadzenia Misjonarzy św. Wincentego a Paulo.
Dokument, który to potwierdza, datowany jest na 4 września i wydany został w Paryżu - głównej siedzibie Misji od czasu jej założenia w XVII w. (dziś dom generalny Zgromadzenia znajduje się w Rzymie). Jego zwięzła treść w tłumaczeniu (z grubsza) na język polski brzmi następująco:
Zwolnienie od ślubów 
Franciscus Verdier
GENERAŁ ZGROMADZENIA MISJONARZY
Drogiemu Naszemu w Chrystusie 
Józefowi Kaing-Ba 
pozdrowienie w Panu
Po dokładnym rozważeniu i konsultacjach naszych Asystentów postanawiamy udzielić Tobie dyspensy na mocy bulli papieża Aleksandra VI "Ex commissa nobis" i postanawiamy zwolnić Ciebie od ślubu zakonnego Naszego Zgromadzenia.

Odejście ze Zgromadzenia nie oznaczało wszakże porzucenia kapłaństwa - jak już wcześniej pisałam, Józef Kaingba do końca życia pozostał księdzem. 
Decyzja ta była bezpośrednim skutkiem ujawnienia romansu Józefa z Helą Kraskowską. W krakowskim archiwum Zgromadzenia zachował się list napisany przez mojego Dziadka do wizytatora misjonarzy, opatrzony datą 3 VIII 1928 i adnotacją "w podróży", dotyczący tych właśnie wydarzeń. Nie jestem jeszcze gotowa, by przytaczać go w całości, choć pewnie kiedyś to uczynię, tu zatem zacytuję tylko kilka zdań, zachowując ich ortografię i interpunkcję. Jego treść, styl i retoryka dowodzą, że powstawał w wysokiej temperaturze emocjonalnej. W moim odczuciu świadczy także na korzyść Dziadka, choć składanych przełożonemu solennych przyrzeczeń nie udało mu się w końcu dotrzymać. Oto więc wybrane fragmenty tego listu, który czytałam z wielkim wzruszeniem, siedząc samotnie w bibliotece na Stradomiu:
Najczcigodniejszy Księże Wizytatorze
Jeżeli mam prawdę powiedzieć, to jest mi bardzo przykro, że mogłem wyrządzić taką krzywdę, ale Bóg mi świadkiem, że w tym wypadku nie o mnie się rozchodzi, ale o człowieka któremu krzywdę się wyrządziło. - Są ludzie, którzy z takich wypadków nic sobie nie robią, rzucają całą sprawę na pastwę losu. - Tymczasem ja osobiście jestem innego przekonania t. zn. jeżeli ktoś jest przyczyną cierpień mało ale utraty wszystkiego tego co ten człowiek posiadał najdroższego w świecie, tj. cnotę i wiarę - powinien nie tylko z nim razem cierpieć, lecz postarać się zarazem, by to cierpienie danej osobie zmniejszyć. [...] Bardzo mi jest przykro, że nie mogę Księdzu Wizytatorowi przesłać wiadomości pomyślnej. - Tylko jedno mogę dać jako przyrzeczenie, że szaty kapłańskiej już więcej nie splamię. Będę żył i pracował li tylko na to, by mój upadek naprawić i by ludzie, a szczególnie zainteresowana osoba nie skarżyła się, żem ją rzucił na pastwę losu. [...] Śmiem jeszcze o jedno prosić, tzn żeby Bydgoszcz dostała następcę na moje miejsce. - Żal mi tej Bydgoszczy i tego dzieła, na które patrzyłem przez trzy lata, los mi nie pozwolił się doczekać chwili pełnej pracy i ruchu. [...] - Gdzie i do jakiej diecezji się udam to narazie nie wiem prawdopodobnie będę starał się pozostać w Poznańskiem. [...] - Przepraszam jeszcze raz Najczcigodniejszego Księdza Superiora i Wujostwa Ks. Kryskę i całe Zgromadzenie za dezercję i zdradę.
Pozostaję pokornym sługą
X. J. Kaing-Ba





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz