Gdy w czerwcu 2014 roku, uzgodniwszy wcześniej termin kwerendy, odwiedziłam Archiwum Zgromadzenia Księży Misjonarzy na ulicy Stradomskiej 4 w Krakowie, czekała tam na mnie teczka z aktami personalnymi księdza Józefa Kaingby, a w niej:
- kwestionariusz przystąpienia do Zgromadzenia
- świadectwo chrztu
- Testimonium Copulationis z Heleną Kraskowską
- wycinek z artykułem ze "Słowa Powszechnego" z roku 1971
- świadectwo szkolne z roku 1916, klasa IV (zachowanie - dobry; religia - bdb; j. polski, łacina, j. niemiecki, matematyka, fizyka i chemia - oceny dostateczne; historia, geografia, rysunek odręczny - oceny dobre; j. ruski, historia naturalna, propedeutyka filozofii, kaligrafia - brak oceny; wynik ogólny - "Do klasy następnej nie uzdolniony")
- korespondencja
- zdjęcie mojej Babci z synkiem, czyli moim Ojcem, w mundurku harcerskim
- zdjęcie księdza Kaingby w otoczeniu dużej gromady dzieci przystępujących do I Komunii św., zapewne w Siemianicach
Oczywiście najbardziej byłam ciekawa owego Testimonium, przypuszczałam bowiem - niesłusznie, jak się miało okazać - że może się ono odnosić do aktu poczęcia mego Ojca, ale o tym dokumencie napiszę w stosownej chwili.
W korespondencji znalazło się parę listów rzucających światło na wydarzenia z lat 1928-1930, tzn. romans ks. Kaingby i narodziny Jego syna - do nich dojdziemy już niebawem. Był tam również list napisany odręcznie na zwykłej kartce kratkowanego papieru, którego treść tu przytaczam:
"Najprzewielebniejszy Ks. Wizytatorze,Śmiem zwrócić się z prośbą o łaskawe zezwolenie ks. Józefowi Kaing-Ba przyjechać na kilka dni do Krzemieńca, gdyż tu w Krzemieńcu są zgromadzeni ludzie którzy go od małego znają i razem z nim przebywali w Kamieńcu Podolskim i uważają ks. Józefa członkiem swojej rodziny. Byłem też umyślnie wydelegowany do Krakowa ażeby osobiście prosić o ks. Kaing-Ba Ks. Wizytatora, lecz trafiłem nieszczęśliwie, gdyż Najprzew. Ks. Wizytatora nie zastałem w Krakowie proszę więc bardzo Ks. Wizytatora o uwzględnienie mojej prośby i wszystkich tych, którzy tu w Krzemieńcu oczekują ks. Józefa Kaing-By, prośbę swoją popieram jeszcze tem, że w krótkim czasie będę przeniesiony za granicę Państwa do jednego z konsulatów i wtedy nie możliwym będzie zobaczyć się więcej z ks. Kaing-Bą gdyż i on po niejakim czasie prawdopodobnie wyjedzie z Kraju na misję.Ufam iż Najprzew. Ks. Wizytator wysłucha mojej prośby i zezwoli ks. Kaing-Ba na przyjazd do Krzemieńca.Pozostaję z szacunkiem[tu trudny do odcyfrowania podpis, chyba Fr. Groński - EK]Krzemieniec 30/VII [19]24"
List ten jest potwierdzeniem owego tropu krzemienieckiego, przy którym upiera się Teresa Likon. Krzemieniec, w odróżnieniu od Kamieńca Podolskiego, pozostał po 1921 roku w granicach II Rzeczpospolitej i pewnie część uchodźców kamienieckich tam właśnie zamieszkała. Wśród nich ludzie, którym los azjatyckiego chłopca nie był obojętny, przypuszczalnie również rodzina Antoniego Likona. Taką przynajmniej hipotezę stworzyłam sobie na użytek własny.
Nic nie wskazuje na to, iżby świeżo wyświęcony kapłan pojechał w odwiedziny do Krzemieńca. Zamiast tego Zgromadzenie skierowało go do Bydgoszczy. Dlaczego właśnie tam - o tym w następnym wpisie.
Nic nie wskazuje na to, iżby świeżo wyświęcony kapłan pojechał w odwiedziny do Krzemieńca. Zamiast tego Zgromadzenie skierowało go do Bydgoszczy. Dlaczego właśnie tam - o tym w następnym wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz