Mój Ojciec, Zbigniew Kraskowski, był więc euroazjatyckim mieszańcem, ale w niewielkim stopniu wpłynęło to na Jego poczucie tożsamości.
Sam raczej nie zastanawiał się nad własnym egzotycznym wyglądem, a w swoim otoczeniu zawsze budził pozytywne uczucia - i jako maluch, i jako dorosły. Ta akceptacja sprawiła, że osobliwe pochodzenie nigdy nie stanowiło dlań problemu, a już na pewno nie było źródłem jakichkolwiek kompleksów.
W historii mojej Babci, mojego Dziadka i mojego Ojca chyba najbardziej podoba mi się to, że nie jest ona traumatyczna. Oczywiście te kilka lat - od zawiązania się romansu i przyjścia na świat dziecka do ustabilizowania sytuacji wszystkich trojga - obfitowało w momenty trudne i dramatyczne. Kiedy myślę, jak mogła się czuć Hela w zaawansowanej ciąży, w trakcie porodu i tuż po nim, w zapadłej wsi, jaką - powiedzmy sobie - do dziś jest Raczkowo, w najokrutniejszym (T.S. Eliot) miesiącu kwietniu, to naprawdę pełna jestem podziwu, że po takich doświadczeniach zachowała w sobie tę ogromną radość życia, którą w niej pamiętam. Na tym zdjęciu, wśród wyhaftowanych własnoręcznie poduszek, wygląda jak każda inna szczęśliwa młoda matka, choć może odrobiny smutku można się w jej twarzy dopatrzyć. Za to Ojciec mój w dzieciństwie smutku nie zaznał ani trochę - sam będąc już dorosłym przyznawał, że prababcia Anastazja - na którą mówił Ma - i jej córki spełniały wszystkie jego zachcianki, w związku z czym niewiele brakowało, by wyrósł na domowego despotę. Ale tak się nie stało, natomiast fakt, że od początku otaczał go taki bujny żeński żywioł, nie tylko wpłynął chyba później na wybór zawodu (ginekolog-położnik), ale także na wyrażane często przekonanie o generalnej wyższości kobiet nad mężczyznami. Ja i On wprost przepadaliśmy za sobą. Zmarł w maju 2004 roku wskutek powikłań po operacji by-passów, przeprowadzonej zresztą przez niedawnego ministra zdrowia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz