Z cytowanego listu można się domyślać, że latem 1928 roku ksiądz Kaing-Ba opuszczał Bydgoszcz w niejakim pośpiechu, może nawet było to coś w rodzaju ucieczki. Czy zdołał tam jeszcze wrócić, tego nie wiem, w każdym razie w tym momencie urywa się bydgoski epizod jego biografii. W obliczu skandalu wywołanego romansem z Helą władze kościelne wszakże zadziałały szybko i sprawnie - już w październiku kłopotliwy kapłan znalazł się w Raczkowie niedaleko Skoków jako administrator parafii Wszystkich Świętych, gdzie proboszczem był ksiądz Fengler (imienia jeszcze nie ustaliłam).
Dzięki kwerendzie, jaką w gnieźnieńskim Archiwum Archidiecezjalnym przeprowadził dla mnie pewien młody historyk (a którą w najbliższym czasie zamierzam kontynuować), wiem, że już 30 października 1928 roku ksiądz Kaing-Ba udzielił tam pierwszego chrztu. Od 1 stycznia 1929 roku przejął od proboszcza Fenglera "opiekę duchowną" w nieodległym Zakładzie Wychowawczym w Antoniewie (dziś Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy im. Janusza Korczaka).
7 kwietnia 1930 roku ksiądz Kaing-Ba ochrzcił swojego syna Zbigniewa, urodzonego w Raczkowie 4 dni wcześniej (3.04). Rodzicami chrzestnymi byli Anastazja Kraskowska i mieszkaniec Raczkowa Włodzimierz Skrzyński.
W latach 80. mój Ojciec wybrał się do Raczkowa odwiedzić swojego ojca chrzestnego i wrócił z tej wizyty dość zadowolony, choć małomówny. Nie poprosiłam go wtedy, żeby mnie ze sobą zabrał - jakoś nie przyszło mi to do głowy. Sam z siebie rzadko poruszał kwestię swego pochodzenia, a ja tę jego powściągliwość szanowałam. Wobec osób trzecich mówił o Kaingbie jako o swoim stryju, a do niego zwracał się per "ty". Ja Dziadka nazywałam wujkiem.
Raczkowo to mała wieś z pięknym drewnianym kościółkiem z XV wieku...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz